Chudów to duża, górnicza wieś w bliskim sąsiedztwie Aglomeracji Katowickiej. Formalnie jest to gmina Gierałtowice w powiecie gliwickim. A w niej ciekawy zabytek. Zamek w Chudowie – bo o nim mowa – to nie tylko coraz bardziej modne miejsce na niedzielny wypoczynek Górnoślązaków. To także przykład ratowania mało znanych obiektów historycznych. Mam do niego kilkanaście kilometrów rowerem.
Zamek w Chudowie – historia
Geneza chudowskiego założenia obronnego jest słabo rozpoznana. Niewykluczone na podstawie badań archeologicznych, że już wcześniej istniała tu piastowska strażnica. Wiadomo, że w XVI wieku stworzono tu renesansową siedzibę jednego z górnośląskich rodów – Gierałtowskich. Za właściwe zaczątki obecnego zamku przyjmuje się rok 1532, kiedy to szlachcic Jan Gierałtowski nabywa dobra chudowskie. Nowa siedziba zyskała dwa skrzydła mieszkalne, z krużgankami od strony dziedzińca i wieżą od strony wjazdu.
Obiektem Gierałtowscy zarządzali równo wiek. Potem właściciele zmieniali się parokrotnie, co nie sprzyjało rozwojowi posiadłości. Jedynie Foglarowie (właściciele zamku w latach 1707-1767) go odnowili. Przy okazji zamek w Chudowie zyskał na nowo odrestaurowane wnętrza, które w tamtych czasach uchodziły za wyjątkowo bogate. W 1837 roku ostatnim właścicielem zamku stał się Aleksander von Bally, który przeprowadził przebudowę na wzór modnego wówczas neogotyku, tym samym zatracając pierwotny, renesansowy charakter zamku. Z nieznanych mi przyczyn zamek spłonął w 1875 roku i od tej pory przybrał formę trwałej ruiny.

Zamek w Chudowie, widok ogólny. Z całego założenia w czasach współczesnych odbudowano tylko wieżę.


Zamek w Chudowie – pomysł na weekendowy wypad
Chudowski zameczek to niezły przykład jak wykorzystać potencjał kulturowy i historyczny danego miejsca. Dba o to specjalnie powołana prywatna fundacja ”Zamek Chudów”, która zajmuje się także zabezpieczeniem dworku w Rudzie Śląskiej oraz zamków w Owieśnie i Siedlęcinie na Dolnym Śląsku.
Istnieją plany odbudowy całego chudowskiego obiektu. Póki co przywrócono do życia zamkową wieżę a w niej w 2005 roku otwarto stałą ekspozycję. Są to przede wszystkim wszelkie przedmioty, które odnaleziono podczas lokalnych wykopalisk archeologicznych – detale architektoniczne, czy naczynia ceramiczne. Także z renesansowych kafli znalezionych w zamku, odtworzono piec umieszczony w pobliskiej restauracji.
Dogodna lokalizacja tuż obok dużych miast Górnego Śląska sprawia, że nierzadko organizowane są tutaj różnego typu zloty. Najpopularniejszą atrakcją jest sierpniowy Jarmark Średniowieczny, organizowany corocznie od 2000 r. Wówczas w okolicy roi się od różnorakich rzemieślników czy pojedynkujących rycerzy.
Zamek jest czynny dla turystów w sezonie letnim codziennie (27.04 – 19.09) a poza nim tylko w weekendy i inne dni wolne od pracy.
Okolica zamku – pozostałe zdjęcia

Tuż obok ruin stoi znana w okolicy oberża ”Czarny Koń”.


Szosa do wsi Paniówki a przy niej kaplica. Nie zapominajmy, że jesteśmy na Górnym Śląsku – w tle po lewej basztowa wieża kopalni węgla „Makoszowy” w Zabrzu.

Gra świateł w kaplicy.

Stara szosa do Paniówek a przy niej…

… stara topola o swojskim imieniu Tekla. W niej drzwiczki, niczym do innego świata. Tablica podaje informację, że jest to najgrubsza topola kanadyjska w Polsce (ponad 7 m obwodu).

Wokół zameczku z biegiem czasu powstał folwark, w PRL przekształcony w PGR. Część z zabudowań przetrwała do dzisiaj m.in. spichlerz ze zdjęcia. Uchodzi za najstarszy, folwarczny obiekt – z XVIII w.

Pruska zabudowa mieszkalna dawnego folwarku.


Stare zabudowania gospodarskie.

Widok ogólny z pól. Po prawej widać wieżę zamkową.

Widok w kierunku samej wsi. Od zamku do kościoła jest 1,2 km.

Wyjeżdżam ze swojskiego, górnośląskiego zakątka i od razu wpadam w codzienność. Gmina (oraz okolice zamku) jak mało która w Polsce jest podkopana przez górnictwo węgla. Na zdjęciu KWK „Budryk” w Ornontowicach.
Jeśli już jesteśmy przy temacie mało znanych zamków (czy raczej ich pozostałości) to zapraszam w okolice Częstochowy, do innego mojego postu:
Zamki, to mój konik. Uwielbiam je zwiedzać nawet jak są w ruinie. Poczuć historię, zrozumieć co się działo, to mój klimat.
W Polsce jest dużo takich małych zameczków w ruinie, lecz mało który jest otoczony jakąkolwiek opieką.