Szlaki kulturowe to nieprzebrana skarbnica wiedzy krajoznawczej i historycznej. Takie są też szlaki Gór Świętokrzyskich. Zabytki architektury przeplatają się z obiektami technicznymi, punktami martyrologii czy starymi cmentarzami. Wszystko to w scenerii swojskiej, polskiej przyrody i krajobrazów. A jeśli chcecie poznać też lokalne legendy albo kto ze znanych kiedyś przemierzał świętokrzyskie lasy, koniecznie chodźcie ze mną.
Bieliny- legenda o kościele
Słońce usiłowało się gdzieniegdzie przebić przez chmury lecz nie za bardzo to się mu udawało. Zaciszną niedzielę przerywały co najwyżej dzwony nawołujące na obowiązkową mszę. Tam gdzie wysiadłem z PKS-u panował mizerny ruch, mimo, że to główna droga łącząca Kielce z Ostrowcem. Tu Bieliny, wieś gminna w powiecie kieleckim.
Pierwszym punktem po wysiadce był miejscowy kościół, p.w. św. Józefa Oblubieńca, konsekrowany w 1643 roku. Bielińska świątynia miała być ufundowana częściowo przez syna właściciela kakonińskiej huty szkła, Krzycha Jóźwika. Ów mężczyzna miał odkryć w pobliżu porzucone łupy zbójeckie, już wtedy legendarnego zbója Kaka. Wiedziony ponoć wielką pobożnością, podzielił się znaleziskiem z Kościołem. Zaś sam biskup krakowski, Jakub Zadzik, miał zalecić by w miejscu odnalezienia skarbu pobudować świątynię.
Według miejscowej legendy kościół usiłowano zbudować na pobliskiej górze Skała. Wtedy kościół górowałby nad całą kotlinką. Ponieważ datek był ”niegodny” – w końcu był to częściowo łup zbójecki – siły nieczyste co noc przenosiły wszelkie efekty prac budowlanych z góry do centrum wsi, niszcząc zwieziony kamień, tak by wstydliwie schować budowlę. W efekcie w końcu kościół wykończono w centrum wsi.
Faktycznie wg zapisów do budowy kościoła przymierzano się dwukrotnie lecz za każdym razem dochodziło do jakiegoś zniszczenia już zapoczątkowanych prac.
Bieliny – zdjęcia
(kliknij by powiększyć zdjęcie)

Od razu na przystanku autobusowym witają mnie bielińskie kaplice. We wsi jest ich kilka i wszystkie są drewniane.

Widok ogólny wsi. Typowa ulicówka. W tle kościół parafialny.



Drewniana kaplica z 1802 roku w centrum wsi.

Kolejna kaplica na wylocie w kierunku Ostrowca. W tle słabo widoczny szczyt Świętego Krzyża, wraz z wieżą telekomunikacyjną.


Pomnik ku czci pomordowanych mieszkańców wsi przez Niemców podczas II WŚ. W tym regionie niemal co wieś spotkamy pamiątkę po ostatniej wojnie.

Widok na Bieliny w kierunku południowym. Widać kościół oraz górę Skałę (po lewej). W tle Pasmo Orłowińskie ze szczytem Kiełki (452 m.n.p.m), jedno z wielu małych pasm Gór Świętokrzyskich.

Idę do następnej wsi. Szosa Bieliny – Kakonin.

Kakonin, w tle rozpoczyna się pasmo Łysogór (Łysicy).
Szlaki Gór Świętokrzyskich – chałupa kakonińska
Najważniejszą atrakcją wsi jest słynna chałupa. Prezentuje typową architekturę wiejskich domostw Kielecczyzny. Została wybudowana około roku 1820. Nie jest to jej pierwotna lokalizacja – przeżyła dwie przeprowadzki. Pierwszą już w 1843 roku po oczynszowaniu wsi. Następnie, pozbawiona właściciela i wykupiona przez konserwatora zabytków, powędrowała w drugą część wsi, w 1970 roku. Ulokowano ją tuż przy wejściu do parku narodowego (po prawej na zdjęciu). We wnętrzu domu odtworzono oryginalny wystrój z przełomu XIX/XX wieku.
Obecnie dom stanowi zamiejscowy oddział Muzeum Wsi Kieleckiej. W sezonie letnim jest dostępna na co dzień.



Lokalni mieszkańcy, w postaci drobiu, niewiele robią sobie z mojej obecności.

Tego dnia dom był zamknięty. Mogłem sobie co najwyżej zajrzeć przez okno.

Za chałupą już współcześnie odtworzono z grubsza zabudowania gospodarskie, gdzie w latem działa knajpa.
Idziemy w góry
W Łysogóry wchodzę dokładnie na wysokości drewnianej chałupy. Mapa podaje, że do Łysicy jest ok. półtorej godziny marszruty. Idę czerwonym szlakiem im. E. Massalskiego.

Wszedłem na dobre w obręb Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Pierwszy znaczący ślad historyczny jaki mijam to kaplica św. Mikołaja. Patron uchodzi m.in. za opiekuna wędrowców w dzikich ostępach. A tędy wiodła pierwotnie, na przełaj, jedna z dróg łączących tereny rozdzielone pasmem Łysogór. To najwyższe pasmo tutejszych gór, niegdyś też obfitujące w dziką zwierzynę. Pierwotną kaplicę oddano do użytku w 1876 roku. Tamta się swego czasu spaliła i obecna pochodzi z 1996 roku.


Jest i święty Mikołaj.

Spokój i cisza ostatnich resztek Puszczy Jodłowej. W tym rejonie prawie wcale piechurów. Choć szlak którym idę prowadzi mnie na szczyt Łysicy to znacznie szybciej można się tam dostać od strony Świętej Katarzyny. Do tej pory podejście jest dość łagodne.

W końcu dotarłem na Łysicę. To najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich (612 m.n.p.m.) i jest szczytem de facto podwójnym (chwilę wcześniej mijałem Agatę [Skałę Agaty] – 608 m.n.p.m.). Na szczycie replika krzyża z 1930 roku. Na próżno wyglądać tu efektownych widoków – górne i dolne partie masywu są porosłe lasem.
Zaraz będę schodzić do Świętej Katarzyny. To dość wysokogórski odcinek szlaku, nie tak łagodny jak podejście od strony Kakonina.

Na dole, kilkaset metrów od wejścia do ŚPN, stoi kaplica św. Franciszka z XIX wieku. Pierwsza kaplica powstała tu najprawdopodobniej z inicjatywy bernardyńskich zakonników z nieodległego klasztoru w Św. Katarzynie (1641 rok).

Według okolicznych legend i wierzeń tryskające tu źródło leczy choroby oczu a w przypadku gorliwie wierzących, także ślepotę. Tak czy siak woda ma na pewno dobry smak, próbowałem.

Wnętrze kaplicy.

Jak sama widniejąca nazwa wskazuje, Góry Świętokrzyskie porastają w dużej mierze jodły, mimo swego położenia stosunkowo niewysoko nad poziomem morza. Prócz iglaków występuje tu np. dużo buków.

Tuż obok wejścia kolejne miejsce, które przypomina nam, że rejon Gór Świętokrzyskich był podczas II WŚ obszarem intensywnego działania polskiej partyzantki. Tabliczka głosi, że w tutejszej mogile leży 80 mieszkańców okolicy zamordowanych przez Niemców.
Kolejna wieś – Święta Katarzyna
To najbardziej turystyczna wieś w rejonie Gór Świętokrzyskich, bo położona najbliżej najwyższych szczytów. W sezonie roi się tu od knajp czy noclegów. Prócz góry warto tu zajrzeć do Muzeum Minerałów i Skamieniałości czy tutejszego klasztoru.
Święta Katarzyna jest jednocześnie punktem o długoletniej tradycji krajoznawstwa na ziemiach polskich. W 1910 roku otwarto we wsi pierwsze schronisko turystyczne na ziemiach polskich będących pod zaborem rosyjskim.


Najważniejszym zabytkowym obiektem wsi jest klasztor ss. Bernardynek. Klasztor erygowano w 1478 roku i z początku był zakonem męskim – oo. Bernardynów. Zostali tu osadzeni ze względów ekonomicznych (gospodarka rolna i leśna oraz tworzenie dróg) oraz ideologicznych (chrystianizacja okolicy, która uchodziła za jedną z kolebek pogaństwa na ziemiach polskich). Siostry przybyły tu po 1815 roku, gdy spalił się ich klasztor w Drzewicy koło Opoczna.

Nie wiadomo za bardzo jak klasztor wyglądał na początku swoich dziejów. Był parokrotnie przebudowywany na skutek pożarów, w wyniku czego nie prezentuje dziś wyraźnego stylu architektonicznego.
Szlaki Gór Świętokrzyskich i jego wielcy wędrowcy – Stefan Żeromski
W pobliżu klasztoru, tuż za parkingiem dla odwiedzających ŚPN, stoi od 1818 roku kaplica Janikowskich. Pozornie taka jakich wiele w regionie. Pobieżnie zwana jest kapliczką Żeromskiego a to poprzez pewien wybryk.
Ten polski pisarz urodził się w Strawczynie koło Kielc (1864-1925). Swoją młodość spędził w nieistniejącym dworku majątku w Ciekotach a więc niedaleko od Świętej Katarzyny. Uczęszczał do szkół kieleckich a w wolnych chwilach wyprawiał się na wycieczki po okolice. Podczas jednej z nich – schodząc z Łysicy wraz z kolegą, Janem Stróżeckim, schronili się przed deszczem w owej kaplicy. Obaj dokonali czynu haniebnego, wręcz aktu wandalizmu, który jednak wybaczyła im historia. Mianowicie wydrapali swe nazwiska wraz z datą, na jednej ze ścian kaplicy.
Napis ten przetrwał do dziś, początkowo tylko przez brak renowacji obiektu. Dziś stanowi w pewnym sensie zabytek kulturowy, luźno związany ze świętokrzyskim szlakiem literackim (choć sama kaplica nie leży bezpośrednio przy nim). Co więcej to jeden z niewielu podpisów pisarza w ogóle, który przetrwał.


Skromny ołtarz.

Jest i sam podpis dwóch młodzieńców, wraz z datą ich pobytu: 2 sierpnia 1882 roku. Podczas remontu kaplicy zachowano ten fragment tynku oraz umieszczono go za szybą.
Liczę, że wycieczka się podobała. Podobne wędrówki odbywam także w Sudetach. Zajrzyjcie chociażby tutaj:
Przeskocz do formularza komentarzy
Piękna wędrówka. Nam nie udało się w tym roku trafić na zimowe pejzaże w Łysogórach.
Wypada dodać sprostowanie dotyczące Łysicy i Agaty. Naukowcy z Politechniki Świętokrzyskiej dokonali niedawno nowych pomiarów obu szczytów i oficjalnie podaje się wysokość Łysicy 613 m n.p.m., a Agaty 614 m n.p.m. To po zaokrągleniu.
Wszystko można sprawdzić – podaję link do jednego ze źródeł http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C32280%2Cbadania-lysica-wyzsza-niz-do-tej-pory-uznawano.html
Wow, czyli jednak okazuje się, że to nie Łysica jest najwyższa :0 Dzięki za uwagę.
Początkowo myślałam, że to dowcip, takie to nieprawdopodobne. Okazało się prawdą. Ale może po doliczeniu wysokości krzyża na szczycie wygra jednak Łysica? 😉
Dziwne, że przez tyle lat nie zdołano dokonać tak szczegółowych obliczeń.
Piękne zdjęcia. Miałeś szczęście, że spadł śnieg. My byliśmy w środku stycznia i śniegu ani śladu.
Na szczyt Agata nie da się dojść ścieżką, brak jakichkolwiek informacji o niej na szlaku, więc dla niewtajemniczonych turystów Agata nie istnieje…
Dzięki. Ogólnie szczyt jest, że tak powiem, mało wyrazisty w terenie.
Piękny wpis! Aktualizacja- jest już oznaczenie Agatki 🙂